Masters Kiedy Bylo Lepiej

Masters Kiedy Bylo Lepiej Dodane przez: Paulina Kmieć, dodano: 2009-04-07

MASTERS – kiedyś było lepiej?
Michał Kukawski


Coraz częściej słychać głosy niezadowolenia dotyczące pierwszego w sezonie turnieju Wielkiego Szlema – Masters, od 1934 roku rozgrywanego zawsze na tym samym polu, Augusta National. Że nudny, że nie wzbudza emocji, że pole znane, że w rundzie finałowej mało się dzieje. Kiedyś powiadano, że Masters tak naprawdę zaczynał się na drugiej dziewiątce w niedzielę. Teraz złośliwi mówią, że tam się turniej kończy. Postanowiliśmy się temu przyjrzeć...

W czasach, gdy wszystko gna i jeszcze przyspiesza, turniej na polu Augusta jakby zatrzymał się w miejscu. Zamiast być zapierającym dech sprintem, stał się golfowym maratonem, podczas którego toczy się walka nie o birdies i eagles, ale o pary. Czy rzeczywiście tak jest? Przejrzeliśmy liczby, statystyki i oparliśmy się na faktach.
W 1989 roku, kiedy to w światowym golfie dominowali Europejczycy, podczas Masters zagrano 13 eagles i 374 birdies. W ubiegłym roku było 15 eagles i 396 birdies. Zaskoczeni?
No to może inna statystyka.
W roku 1989, w którym Nick Faldo po raz pierwszy zwyciężył w Masters, w „Amen Corner”  (dołki nr 11, 12, 13) trafiono razem 130 birdies.
Gdy rok temu Masters wygrywał Trevor Immelman, jego put na trzynastce dał sto piędziesiąty birdie na tych trzech dołkach. Trzeba jednocześnie pamiętać, że organizatorzy starają się, by pole z roku na rok było coraz trudniejsze.
I rzeczywiście tak jest. Nick Faldo wspomina, że dołek nr 7 w 1989 roku mierzył 330 metrów. Teraz jest długi na ponad 410 metrów. Augusta wydłużyła się o blisko pół kilometra na przestrzeni ostatnich 20 lat. W osobistym rankingu najłatwiejszych dołków według Faldo zawsze wygrywała siódemka. Aż do 2002 roku, kiedy dołek został wydłużony… i wskoczył na pozycję nr 6 tegoż zestawienia.
Jeśli pole jest coraz trudniejsze, to i gracze powinni osiągać coraz gorsze wyniki. Tego założenia też nie udało nam się potwierdzić. W 1989 roku na polu Augusta, które wtedy miało 6314 metrów średnia wyników wynosiła 74,46. Przez następne 13 lat, gdy długość pola przekroczyła barierę 6400 metrów średnia wyniosła 73,45. Pogorszyła się w 2002 roku gdy pole miało już 6665 metrów i przez następne cztery lata wynosiła 73,97. Kolejne wydłużenie pola do ponad 6800 metrów w 2006 roku przyniosło kolejne pogorszenie średniej do 74,53 w ostatnich latach. Należy jednak wziąć pod uwagę bardzo złe warunki atmosferyczne jakie towarzyszyły ostatnim turniejom Masters. Ponadto, średnią mocno zawyżył turniej, którego zwycięzcą został Zach Johnson. Temperatura drastycznie spadła, a średnia wyników wyniosła wtedy 75,88. Poza tym wcześniejsze wyniki wyraźnie zaniżyły wyjątkowo niskie rezultaty z 1991 i 1992 roku.

WYNIKI Z RUND FINAŁOWYCH
Poniżej 70
1989: 15
1997: 8
2008: 2

Poniżej par
1989: 26
1997: 15
2008: 4

Na par
1989: 8
1997: 7
2008: 5

Powyżej par
1989: 18
1997: 24
2008: 36

ŚREDNIA WYNIKÓW
Mimo, że pole w ciągu ostatnich 20 lat wydłużone zostało o prawie pół kilometra, to wcale nie przełożyło się na pogorszenie wyników.
1989: 74,46
1994: 74,17
1999: 73,98
2002: 73,44
2003: 74,65
2006: 73,94
2008: 73,79

PIĘĆ NAJLPESZYCH MOMENTÓW MASTERS
Takich momentów od 1934 roku, gdy po raz pierwszy rozegrano turniej, zwany wtedy Augusta National Invitation Tournament, było bardzo wiele. Postanowiliśmy wybrać pięć największych, najważniejszych, najlepszych.

NUMER 5
1935 – Historyczne zwycięstwo Sarezena.
Z czterema dołkami do końca rundy, Gene Sarazen tracił trzy uderzenia do Craiga Wooda. Na dołku nr 15 zwanym „Firethorn” (par 5) ustrzelił swojego drugiego albatrosa, doprowadzając w końcu do remisu i 36-dołkowej dogrywki. Sarazen wygrał ją pięcioma uderzeniami, zostając pierwszym z pięciu zawodników, którym udało się zwyciężyć we wszystkich czterech turniejach Major.

NUMER 4
2004 – Pierwsza wygrana Phila Mickelsona w turnieju Wielkiego Szlema.
Wszyscy, z samym „Leftym” na czele, dość mieli nazywania go przez dziennikarzy „najlepszym zawodnikiem, który nigdy nie wygrał turnieju Major”. Każdy rozsądny golfista i fan wiedział, że zwycięstwo Mickelsona jest tylko kwestią czasu. Pod wielką presją oczekiwań udało mu się wbić pięć birdies na siedmiu ostatnich dołkach, w tym na osiemnastce i wygrać jednym uderzeniem z Erniem Elsem. W historii Masters były tylko cztery przypadki, kiedy putt na birdie na dołku nr 18 gwarantował zwycięstwo w całym turnieju.

NUMER 3
1978 - Gary Player sięgnął po trzecią zieloną marynarkę.
42-latek zakończył rundę finałową 64 uderzeniami, grając siedem birdies na ostatnich dziesięciu dołkach. Dało mu to w rezultacie wygraną zaledwie jednym uderzeniem. Według relacji samego „Czarnego Rycerza” jego piłka trzykrotnie przetoczyła się po krawędzi dołka, nie wpadając do niego. Gdyby udały mu się te trzy putty, drugą dziewiątkę zamknąłby wynikiem 27. Była to jego pierwsza od czterech lat wygrana w USA.

NUMER 2
1997 - Pierwsze zwycięstwo Tigera Woodsa w Masters.
21-letni Tiger został najmłodszym w historii triumfatorem tych zawodów i dokonał tego w niezwykłym stylu. W pierwszej rundzie zagrał 70 uderzeń, w kolejnych dwóch odpowiednio 66 i 65. Debiutując jako pro, przeraził cała zawodową elitę, wygrywając turniej 18 uderzeniami poniżej par i wyprzedzając drugiego w klasyfikacji Toma Kite’a 12 uderzeniami. Równie niezwykła i wzruszająca, co sam fakt wygranej, była scena na osiemnastym greenie, gdzie Tiger odebrał gratulacje od ojca.

NUMER 1
1986 – szósta zielona marynarka dla Jacka Nicklausa.
„Złoty Niedźwiedź” w siedmiu poprzednich turniejach Masters zajął najwyżej 39. miejsce. W finale prowadził Greg Norman. Na drugiej dziewiątce Nicklaus zagrał 30 uderzeń, zaliczając birdies na dołkach nr 10, 11 i 13. Na piętnastce zagrał eagle i dwa birdies na kolejnych dołkach. Odrobił stratę czterech uderzeń i zawody wygrał jednym strzałem. Niedźwiedź miał wtedy 46 lat i 82 dni. Do dziś nikt ani nie pobił, ani nie wyrównał rekordu Nicklausa sześciu wygranych turniejów Masters. Arnold Palmer i Tiger Woods mają po cztery zwycięstwa na swoim koncie.

TEKST POCHODZI Z NAJNOWSZEGO NUMERU MAGAZYNU GOLFMANIA, KTÓRY UKAŻE SIĘ NA RYNKU JUŻ W PIĄTEK 17 kwietnia.

 

 



 

Dodaj komentarz