Wywiad Z Geoffem Ogilvy

Dodane przez: Paulina Kmieć, dodano: 2009-03-03

„Zgoliłem brodę tuż przed turniejem i nie grałem już tak dobrze. Może
powinienem pomyśleć o zapuszczeniu jej na stałe.”- powiedział Geoff
Ogilvy
w wywiadzie, którego udzielił miesiąc temu magazynowi Golfmania. Mylił się. Bez brody też gra
świetnie.

Geoff Ogilvy w ostatnią niedzielę odniósł kolejny golfowy sukces – wygrał World Golfers Championship – Accenture Match Play 2009. Dzięki tej wygranej awansował na czwarte miejsce w światowym rankingu golfistów. Oto co mówił o wygranej w Mercedes-Benz Championship, utracie motywacji, goleniu i starych kijach, zaledwie kilka tygodni wcześniej, w wywiadzie, którego udzielił magazynowi Golfmania.

Wywiad został opublikowany w siódmym numerze magazynu.
Z Geoffem Ogilvy rozmawia Michał Kukawski.

Michal Kukawski: Magazyn „Golfmania” gratuluje ci zwycięstwa w turnieju Mercedes-Benz Championship. Jak dzisiaj wspominasz tą wygraną?

Geoff Ogilvy: Nadal jestem podekscytowany. To był dla mnie wspaniały start, idealny początek sezonu. To dość duży i znaczący turniej, w którym biorą udział naprawdę doskonali zawodnicy, wygrywający ważne zawody. Tym bardziej zwycięstwo jest dla mnie źródłem ogromnej satysfakcji.

Grałeś znakomicie w pierwszych trzech rundach i nagle w rundzie finałowej na pierwszej dziewiątce trafiłeś cztery bogeye. Jak to się stało?

Ostatniego dnia pole Plantation Course (Kapalua na Hawajach – przyp. red.) okazało się znacznie trudniejsze, niż w trakcie trzech pierwszych dni turnieju. Rozpocząłem rundę finałową z przewagą sześciu uderzeń i starałem się grać dość zachowawczo, defensywnie. W trakcie trzech pierwszych rund czułem się też znacznie swobodniej. Ale od dziewiątego dołka, gdzie zagrałem eagle’a, znowu wszystko zaczęło mi wychodzić, znów grało mi się świetnie.

Czy nie podobna sytuacja miała miejsce podczas turnieju Sony Open? Tylko tam nie miałeś tyle szczęścia…

Sony Open to zupełnie inna historia. Po prostu w niedzielę zagrałem fatalnie całą osiemnastkę. W ostatniej rundzie byłem zupełnie bez formy. W przeciwieństwie do Zacha Johnsona i Adama Scotta, z którym wyszedłem w finale. Po trzech rundach miałem -7, tak jak Adam. On ostatecznie zajął drugie miejsce, ja po zagraniu double bogeya na jedynce i jeszcze trzech bogeyów na pierwszej dziewiątce skończyłem rundę z wynikiem +2 i spadłem na 32. pozycję. Oni zagrali po 5-6 uderzeń poniżej par. Można powiedzieć, że to także była wyjątkowa runda. Miałem szansę na wygraną i naprawdę się starałem.

Czy to znaczy, że zgoliłeś swoją przynoszącą szczęście brodę, którą zapuściłeś podczas turnieju Mercedes-Benz Championship?

Prawdę mówiąc, zgoliłem ją tuż przed turniejem Sony Open i nie grałem już tak dobrze, więc może rzeczywiście coś w tym jest. Być może powinienem pomyśleć o zapuszczeniu brody na stałe [śmiech].

Czy prawdą jest, że na Plantation Course używałeś tego samego puttera, którym wygrałeś US Open w 2006 roku?

To nie jest dokładnie ten sam kij, ale jest to wierna kopia puttera z US Open. Mam trzy identyczne kije Scotty Cameron, ale ten, którym wygrałem Major na polu Winged Foot GC w 2006 leży na półce w moim domu w Australii.

Tuż przed turniejem Mercedes-Benz na Hawajach powiedziałeś w jednym z wywiadów, że po ubiegłorocznym US Open straciłeś motywację. Rozumiem, że już ją odzyskałeś?

Jest dużo lepiej. Czuję się znów zmotywowany, a chęć do gry wróciła. Miałem sporo wolnego czasu po zawodach FedEx Cup we wrześniu. Do końca roku zagrałem już tylko w trzech turniejach. To pomogło mi się zrelaksować. Ubiegły rok był ciężki, wystąpiłem w wielu turniejach. Całkiem nieźle grałem na Florydzie (WGC Championship – przyp. red.), gorzej poszło na US Open. Potem straciłem nieco zapał – słabo wypadłem na Oakland Hills i zniechęciłem się. Pod koniec roku znowu zacząłem grać lepiej. W Szanghaju w turnieju HSBC przegrałem tylko jednym uderzeniem. Podobnie było w PGA w Australii. Pod koniec roku znowu gra zaczęła mi wychodzić i sprawiać przyjemność. Przesycenie turniejami to znak, by nieco zwolnić. Odpoczynek to najlepszy sposób na odzyskanie motywacji.

Chyba lubisz turnieje WGC? W marcu będziesz bronił tytułu na Florydzie?

To prawda, lubię te turnieje. Rok temu wygrałem WGC-CA Championship, w 2006 Accenture Match Play, w 2007 byłem drugi. Traktuję te zawody jak jedne z Majorów. Graja tam przecież najlepsi zawodnicy świata, jest cała pierwsza pięćdziesiątka światowego rankingu. To dla mnie bardzo wyjątkowe turnieje, zamierzam zagrać w obu – pod koniec lutego tutaj (w Arizonie – przyp. red.), a w marcu na Florydzie.

Jak byś dziś ocenił siebie jako golfistę?

Na pewno cały czas się rozwijam. Dziś, 27 stycznia 2009 roku, jestem lepszym golfistą niż byłem 27 stycznia 2008 roku. Bardzo dobrze czuję się w okolicach 100 jardów od dołka. Myślę, że mój drive ewaluował i jest teraz naprawdę dobry. Podobnie z żelazami.

Czy prawdą jest, że zdarza ci się ćwiczyć starymi kijami, których używano kilka ładnych dekad temu?

Tak, czasami gram drewnianymi woodami, ale to raczej zabawa. Choć takie ćwiczenie może być ciekawym doświadczeniem. Naprawdę dobrzy golfiści nie powinni mieć problemów z grą starymi kijami. Na pewno nie miałbym tyle zabawy z nowymi, dopracowanymi w zaciszu laboratoriów, nafaszerowanymi technologią, ale też pozbawionymi charakteru nowoczesnymi kijami.

Golf w Polsce, nie licząc okresu przedwojennego, ma dopiero 16 lat. Jest jednak wielu młodych golfistów, którzy w głębi duszy marzą, by zostać wielkimi sportowcami. Co mógłbyś im doradzić jako jeden z najlepszych golfistów na świecie?

Nie powiem nic odkrywczego i niektórzy czytelnicy na pewno pomyślą: „kolejny nudziarz”. Radzę jednak wszystkim poświęcić szczególną uwagę krótkiej grze, około 90 metrów od dołka. Spędzajcie dużo czasu z wedgem i putterem. Oczywiście driver jest także ważny, ale nie ma w golfie ważniejszego uderzenia od putta.

Życzymy powodzenia w kolejnych turniejach, trzymamy kciuki i czekamy na występy w turniejach w Europie.

Za pomoc w zorganizowaniu wywiadu z Geoffem Ogilvym dziękujemy firmie PUMA Polska Sp. z o.o.

  •  

dodajdo.com